Tylko bez dziecka, jak się okazało. To chyba nie tylko moje wrażenie! Ujęcia, spoglądanie przez
wizjer na stojących przed drzwiami gości, przesadna uprzejmość sąsiadów i ich skrywana
demoniczność, wyjścia z domu i "wpadanie" na sąsiadów - no cały czas miałem wrażenie, że
oglądam dziecko rosemary, ale w troszkę innym wydaniu - Supermana i Portii ;-)
Film ogólnie bardzo dobry moim zdaniem, ale samo zakończenie jakieś takie średnie. Jakaś
akcja, coś się dzieje, budowanie napięcia, nie wiadomo, co się stanie, nikt jej z tej piwnicy nie
słyszy, a potem znajduje gnata, strzela i nagle wszystkich wsadzają do radiowozów. Słabo.
Można było tego wątku tak szybko nie urywać :P btw. Skoro wszystkich aresztowali, to skąd
tamci kolejni starsi ludzie wiedzieli o istnieniu żaru...? Bo ewidentnie wiedzieli, historia
znajomości identyczna...
I swoją drogą dziwię się, że nie było drugiej części i trzeciej, i dziesiątej. Żar 2, Żar - następne
pokolenie, Żar - niedokończona opowieść... W takich produkcjach to chyba standard ;-)
Nie, nie tylko Twoje wrażenia. Dorzuć sobie jeszcze męża-karierowicza, przyjaciela, który ginie, jak zaczyna się czegoś domyślać, różowy koktajl... o, przepraszam, różowy drink, który od koktajlu różni się aż nazwą. I tajemniczą przeszłość sąsiadów. Wścibstwo sąsiadek. Przyjęcie, na które są zaproszeni znajomi, ale nie sąsiedzi, bo ci są męczący. Sny o treści seksualnej. I tak dalej. I tym podobne.
"Skoro wszystkich aresztowali, to skąd tamci kolejni starsi ludzie wiedzieli o istnieniu żaru...? Bo ewidentnie wiedzieli, historia
znajomości identyczna..."
A to nie były już któreś ciała staruszków? Może po prostu potrafili przenosić swoją świadomość=byli silniejsi, niż się bohaterom wydawało. /śmieje się demonicznie/
Zauważcie że Ci później to był lekarz któremu tamci kazali oszukiwać tą dziewczynę i reszta też się w filmie pojawiała, a aresztowali tylko tych sąsiadów.
Ja z kolei dostrzegłam podobieństwo mieszkań w obu filmach - i w jednym i w drugim mieszkaniu był długi wąski korytarz niczym na klatce schodowej w bloku. I też w jasnych kolorach. Nawet pokoje podobne.
Co do "Żaru" to sam film nie był zły, jednak niesamowicie irytował mnie supermen. Scenarzyści zrobili z niego totalnego idiotę i pierdołę. Nawet, jak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ewidentnie z tymi staruszkami jest coś nie tak, on dalej upierał się, że wszystko jest w porządku. Żona była bardziej rozgarnięta i myśląca.
Jeśli chodzi o zakończenie, to wydaje mi się, że po prostu ten cały "gang" był tak ogromny i ten cały proceder był na tak szeroką skalę, że najzwyczajniej w świecie oprócz tych aresztowanych byli też inni zdobywcy żaru, być może mieszkający w innej części miasta. :-)
Zauważcie że Ci później to był lekarz któremu tamci kazali oszukiwać tą dziewczynę i reszta też się w filmie pojawiała, a aresztowali tylko tych sąsiadów.
Emeryci z końcówki to była ta psycholog, lekarz i policjant, który z nimi rozmawiał o tej kobiecie, która "wypadła" z okna. Cała trójka była polecona przez sąsiadów, więc współpracowali.
Zauważcie że Ci później to był lekarz któremu tamci kazali oszukiwać tą dziewczynę i reszta też się w filmie pojawiała, a aresztowali tylko tych sąsiadów.